Dokładniej 50,9 na czczo. Byłoby mniej gdyby nie kawałek ciasta zjedzony o 21, ale po chorobie wraca mi apetyt na takie różne kaloryczne grzechy. I jeszcze te leki, które muszę brać przez pół roku... Będzie trudno. Ale jestem dobrej myśli, przeziębienie mija, mam coraz więcej siły, sprzątam chodząc po domu z dwukilowymi obciążnikami założonymi na kostki.
Dziś czarna kawa, mała owsianka i gruszka + dojdą 2 małe gołąbki z cukinią na obiad.
Gdy patrzę na nie dwie chce mi się płakać, ale jednocześnie coś w środku buntuje się i krzyczy, że mam siłę i dam radę.
Myślę, że znów zacznę wymiotować, choć wiem, jak to osłabia zęby. Jeśli któraś z Was jeszcze nie próbowała - szczerze nie polecam.
Miejcie piękny dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz