Nie wiem ile w sumie wyjdzie mi kcal, 200 na pewno spaliłam na jeździe konnej plus szłam kawał w mrozie szybko, żeby nie zamarznąć.
Zjadłam kromkę wieloziarnistego chleba z tostera z ogórkiem, 3/4 puchatego omleta z warzywami (fu, ale matka mi wciskała a ja nie miałam siły robić nic innego) i połówkę brzoskwini z puszki. Wszystko mnie boli, nie mam siły liczyć tego. Ale trudno.
Nic już nie zjem, nie mam apetytu. Jestem gruba i nie mogę na siebie patrzeć. Boję się ludzi. Każdy wydaje mi się szczupły i ładny.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą vegan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą vegan. Pokaż wszystkie posty
sobota, 24 stycznia 2015
200 kcal
Etykiety:
2015,
anoreksja,
blog,
blogspot,
BMI,
bulimia,
dieta baletnicy,
głodówka,
kg,
lbs,
pro ana,
quod me nutrit me destruit,
spacer,
spalanie kcal,
starving,
tumblr,
vegan,
weheartit
czwartek, 1 stycznia 2015
48,4kg / 106,7lbs
Dzień dobry w Nowym Roku :)
Od razu życzę Wam wszystkim wytrwałości w dążeniu do wyznaczonych celów. Czy to Miłość czy obniżenie wagi. Wytrwałość jest bezcenna i potrzebna.
Jak powitał Was pierwszy dzień stycznia?
Mnie bardzo miło, pomimo wypicia sporej ilości ginu ważyłam mniej! 48,4kg bardzo mnie zadowala, tym bardziej, że po raz pierwszy od czasu gdy zaczęłam ograniczać jedzenie poczułam się lżejsza na ciele. Spodnie nie opinają mnie już w pasie i udach.
Wypiłam dziś kubek herbaty, filiżankę kawy z mlekiem sojowym, zjadłam dwa wafle ryżowe z serkiem migdałowym a la feta i pomidorem, zjem jeszcze odrobinę kaszy jaglanej z buraczkami i surówką z marchewki i jabłek. A potem znów czerwona herbata.
Ten rok będzie daleko bardziej chudy i wegański niż jakikolwiek inny.
Od razu życzę Wam wszystkim wytrwałości w dążeniu do wyznaczonych celów. Czy to Miłość czy obniżenie wagi. Wytrwałość jest bezcenna i potrzebna.
Jak powitał Was pierwszy dzień stycznia?
Mnie bardzo miło, pomimo wypicia sporej ilości ginu ważyłam mniej! 48,4kg bardzo mnie zadowala, tym bardziej, że po raz pierwszy od czasu gdy zaczęłam ograniczać jedzenie poczułam się lżejsza na ciele. Spodnie nie opinają mnie już w pasie i udach.
Wypiłam dziś kubek herbaty, filiżankę kawy z mlekiem sojowym, zjadłam dwa wafle ryżowe z serkiem migdałowym a la feta i pomidorem, zjem jeszcze odrobinę kaszy jaglanej z buraczkami i surówką z marchewki i jabłek. A potem znów czerwona herbata.
Ten rok będzie daleko bardziej chudy i wegański niż jakikolwiek inny.
niedziela, 21 grudnia 2014
49kg, 108lbs
Znów wracam po długiej przerwie.
Nie kończę tego co zaczynam i dlatego wciąż ważę tyle samo.
Ale każdy kolejny początek motywuje do działania, i choćbym miała zaczynać jeszcze pięć razy - chcę, by głodzić się choć przez kilka dni.
Dziś muszę spalić 500kcal (znalazłam trening spalający tyle w 35 minut, ale nie wiem czy podołam hah)
Pamiętam czas gdy ważyłam 52 kg, teraz i tak jest dobrze, gdy waga pokazuje 49,5 przed okresem.
Poznałam kogoś absolutnie pięknego, chudego, cudownego, wspaniałego, mądrego i nie do opisania słowami. To moja motywacja do bycia lepszą. I ogrom sił, jaki obudził się we mnie, jest nieporównywalny do jakiegokolwiek wcześniej.
Piję minimum 2 litry wody dziennie, im więcej tym lepiej
Kupuję karnet na siłownię gdzie biegam, siedzę w saunie, chodzę na jogę, nie ćwiczę zbyt mięśni, bo chcę mieć smukłe ciało dziewczynki
Piję co najmniej 2 herbaty zielone dziennie
Unikam chleba i piwa
Łykam spirulinę dla białka, żelaza i b12 (nie jem mięsa)
Uśmiecham się (błagam, muszę się uśmiechać, choćby dla niej, nie chcę znów płakać nad kiblem)
Jem sałatki z sałat i warzyw bez sosów
Ważę się na czczo
45 kg. tylko 4 kg. tylko 4. muszę schudnąć.
Nie kończę tego co zaczynam i dlatego wciąż ważę tyle samo.
Ale każdy kolejny początek motywuje do działania, i choćbym miała zaczynać jeszcze pięć razy - chcę, by głodzić się choć przez kilka dni.
Dziś muszę spalić 500kcal (znalazłam trening spalający tyle w 35 minut, ale nie wiem czy podołam hah)
Pamiętam czas gdy ważyłam 52 kg, teraz i tak jest dobrze, gdy waga pokazuje 49,5 przed okresem.
Poznałam kogoś absolutnie pięknego, chudego, cudownego, wspaniałego, mądrego i nie do opisania słowami. To moja motywacja do bycia lepszą. I ogrom sił, jaki obudził się we mnie, jest nieporównywalny do jakiegokolwiek wcześniej.
Piję minimum 2 litry wody dziennie, im więcej tym lepiej
Kupuję karnet na siłownię gdzie biegam, siedzę w saunie, chodzę na jogę, nie ćwiczę zbyt mięśni, bo chcę mieć smukłe ciało dziewczynki
Piję co najmniej 2 herbaty zielone dziennie
Unikam chleba i piwa
Łykam spirulinę dla białka, żelaza i b12 (nie jem mięsa)
Uśmiecham się (błagam, muszę się uśmiechać, choćby dla niej, nie chcę znów płakać nad kiblem)
Jem sałatki z sałat i warzyw bez sosów
Ważę się na czczo
- Pij szklankę wody co godzinę, to sprawi, że będziesz czuła się pełna.
- Podziel jeden posiłek na kilka, np. 1 jabłko na 8 części i jedz np. 2 na śniadanie, 2 na lunch, obiad i kolację. W ten sposób oszukujesz organizm, że jesz 4 posiłki, a w rzeczywistości jest to tylko 1 jabłko. Następnego dnia możesz wybrać coś innego.
- Umieszczaj motywujące zdjęcia w możliwych i łatwo dostępnych miejscach, nie pozwolą ci zapomnieć do czego dążysz.
- Jeśli męczy cię apetyt możesz umyć zęby pastą miętową. Zostawia przyjemne uczucie świeżości i miętowy posmak, dzięki temu odechce ci się wkładania czegokolwiek do ust.
- Wypij szklankę wody przed każdym posiłkiem, dzięki temu szybciej poczujesz się pełna i zjesz mniej.
- Sen. Wysypiaj się i śpij co najmniej 6 godzin w nocy. Spanie krócej, niż 6h stymuluje , pobudza apetyt nawet o 15%! Dłużej śpisz – mniej jesz.
- Gorące herbaty są świetne na ataki głodu, które męczą szczególnie, kiedy twój żołądek nie osiągnął jeszcze pożądanego rozmiaru, nie skurczył się.
- Ćwicz rano i wieczorem – z pustym żołądkiem, wtedy najwięcej spalasz i pobudzasz metabolizm.
- Alkohol też ma kalorie. Wybierz białe wytrawne wino – 66kcal na kieliszek – najmniej. Odrzuć piwo rozpychające żołądek, nalewki i wszystkie słodkie drinki mające mnóstwo cukru.
45 kg. tylko 4 kg. tylko 4. muszę schudnąć.
wtorek, 19 sierpnia 2014
ellen
Ochłodzenie daje o sobie znać pod najbardziej dotkliwą postacią. Mam ochotę na wszystko. Ale mam też ochotę jeździć na rowerze, co ratuje mnie od przekroczenia 50kg i zapadnięcia się w chaosie złych myśli. Jeśli spadnę do 47 kg, będzie idealnie. Jadę daleko, pod górę, aż brak mi sił po godzinie. Tam, gdzie nie ma komunikacji. Potem muszę wrócić czy chcę czy nie. I 600 kcal spala się samo.
Dziś zjadłam miskę zupy ogórkowej na oliwie z oliwek, 1 placek z cukinii z cebulą suchy, kanapkę z maminego bułkochlebka z miodem ze wsi i drugą połówkę chlebka z pomidorem z działki.
Wszystkie jesteście piękne.
Dziś zjadłam miskę zupy ogórkowej na oliwie z oliwek, 1 placek z cukinii z cebulą suchy, kanapkę z maminego bułkochlebka z miodem ze wsi i drugą połówkę chlebka z pomidorem z działki.
Wszystkie jesteście piękne.
Etykiety:
2014,
anoreksja,
blog,
blogspot,
BMI,
bulimia,
earthlings,
głodówka,
kg,
lbs,
pro ana,
pro mia,
quod me nutrit me destruit,
starving,
tumblr,
vegan,
weheartit
środa, 13 sierpnia 2014
Autobus
Jak nie każdego dnia, jechałam dziewiątką w stronę dworca. Z domu. Autobusem numer dziewięć. To dość oblegana linia, dlatego organizatorzy ruchu miejskiego ograniczyli częstotliwość jazdy tym pojazdem do maksymalnie dwóch razy na godzinę. Zdaje się obecnie, że dbają w szczególny sposób o relacje międzyludzkie. W tym autobusie stałam na środku, pod oknem. Skwar nieziemski, jadę pod oknem nieskutecznie zastępującym klimatyzację. Równie nieziemski co skwar, był delikatnie ujmując, niczym suszoną główkę unikatowego kwiatu, zapach. Perfumy zmieszanych ze sobą w powietrzu wydzielin z gruczołów potowych ludzi... nie, nie przeróżnych ras ani narodowości. Problem w tym, że wszyscy byli tacy sami. I tu pozwolę sobie przejść do sedna.
W moim miasteczku średnia wieku to jakieś 55 lat. Tak więc w pojazdach komunikacji miejskiej najczęściej spotkacie emerytów. Względnie z wnuczkiem. Studenta, stanowiacego najmniejszy chyba społeczny procent w tym miejscu. Krótko mówiąc, same stare baby. Dawno pochowały swoich mężów. Baby tęgie, przysadziste, spocone, umalowane krzywo czerwoną szminką dopełniającą uroku krzywo pomalowanym brwiom (czarna henna). Sednem sedna jest jednak treść ich bajecznych rozmów. Co one gotują - krótka przerwa na westchnięcie - nie zrozumiesz człowieku cywilizowany, nie pojmiesz.
Ilość tłuszczu, węglowodanów, padliny, krwi i smażenia przekracza pojecie samego Pana Boga, który jeśli istnieje, nie nakarmiłby ichnim obiadem samego nawet Diabła (jeśli istnieje).
"Nie lubisz schabowych?! Ja uwielbiam!!! Usmażyć, polać tłuszczykiem (swoją drogą, cóż zs finezyjne usprawiedliwianie się, tłuszczyk)."
Widzę babo, myślę sobie, widzę i współczuję Ci serdecznie. A zresztą. Tobie wcale nie współczuję. Ale Twoim potomnym tak, jak bardzo będą spaczeni w swych niewinnych głowach, pełni chorób i tłuszczu jęłczącego niczym masło na słońcu.
Wysiadłam koło makdonalda. Stara baba jechała dalej, na cmentarz, aby zaskrobic sobie zapewne podwójne miejsce w niebie.
Stanęłam przy oknie udając, że szukam kogoś. Wyjęłam torebkę z surową marchewką z targu, wyeksponowałam na cyckach wegańską koszulkę i patrzyłam na coraz większe poczucie żalu i frustracji grubasów wsuwających (a była 9 rano) z kubłów, niczym z koryt świnie, powiększone zestawy kanapek, frytek, sosów i kokakol, patrzących na tę małą nędzną marchewkowiczkę ze łzami w oczach. I tutaj już przestaję się śmiać. Są ludzie, którzy naprawdę płaczą jedząc to gówno. Dlatego z każdym takim dniem, mam nadzieję, że w końcu zaboli ich ta powolna śmierć tak bardzo, że pomyślą o życiu w kategoriach Żywego Pokarmu.
Z tego wszystkiego wstaję już na śniadanie. I... uwaga... gdzie ta waga jest... (ale śmiesznie, chodzę po łazience z telefonem w ręku)
48,8. I kto mi powie, że trzeba jeść schabowe?
Pięknego poranka :)
(Pisalam to o 6 rano, a teraz zorientowałam się że zapisałam jedynie w roboczych. Dzień był udany. Dużo pracy w ogrodzie. Jutro na wadze powinno być mniej. Dobranoc :)
niedziela, 10 sierpnia 2014
compassion
Czytam Wasze blogi i na większości z nich widzę niesamowite miksy spożywcze. Tego samego dnia w menu potrafi pojawić się i mięso, i mleko, i kiszona kapusta, i cytrusy, i banany. Jeśli jecie takie rzeczy, zwłaszcza w niewielkich odstępach czasu, nie płaczcie jeżeli nie schudniecie, bo to zwyczajnie niemożliwe (może z wyjątkiem ilości nie przekraczających 300 kcal).
Przez upały spadłam do 49kg. Robię soki z działkowych papierówek. Jem ogórki, pomidory, cebulę, cukinię, różnego rodzaju sałaty zielone, fioletowe, karbowane i inne, zioła, kwiaty:) (nagietek, pelargonia położone na sałatę wyglądają obłędnie), kalafiora, fasolkę szparagową, ziemniaki, kapustę, jarmuż (kocham), jabłka, banany, arbuza, nektarynki, czereśnie, borówki, jeżyny, pomarańcze. Większość na surowo, nie łącząc słodkich owoców z cytrusowymi (np banan i pomarańcza nie współgrają) ani owoców z warzywami. Różne produkty trawią się inaczej i by ułatwić trawienie naszym przewodom (a tym samym nie przyczyniać się do odkładania resztek niestrawionego pokarmu) warto tego pilnować. O produktach typu nabiał i mięso nie będę pisać. Szczerze mówiąc brak mi słów. Mogę jedynie polecić Earthlings i wykłady Yourofsky'ego (wszystko dostępne na youtube).
Nie umiem nie połączyć wizji smukłego, zdrowego ciała z weganizmem.
Odysa, dziękuję za komentarz. Niech świeci przykładem.
"Przeczytałam post o weganizmie (teraz nie wiem z jakiego powodu nie chce się wyświetlić) i zupełnie się z Tobą zgadzam. Jestem weganką od kilku miesięcy. Zabawne, gdy czytałam jakieś wzmianki o tym na Twoim starym blogu, myślałam, że to zupełnie szalone. Teraz widzę, że to jedyna właściwa droga."
Przez upały spadłam do 49kg. Robię soki z działkowych papierówek. Jem ogórki, pomidory, cebulę, cukinię, różnego rodzaju sałaty zielone, fioletowe, karbowane i inne, zioła, kwiaty:) (nagietek, pelargonia położone na sałatę wyglądają obłędnie), kalafiora, fasolkę szparagową, ziemniaki, kapustę, jarmuż (kocham), jabłka, banany, arbuza, nektarynki, czereśnie, borówki, jeżyny, pomarańcze. Większość na surowo, nie łącząc słodkich owoców z cytrusowymi (np banan i pomarańcza nie współgrają) ani owoców z warzywami. Różne produkty trawią się inaczej i by ułatwić trawienie naszym przewodom (a tym samym nie przyczyniać się do odkładania resztek niestrawionego pokarmu) warto tego pilnować. O produktach typu nabiał i mięso nie będę pisać. Szczerze mówiąc brak mi słów. Mogę jedynie polecić Earthlings i wykłady Yourofsky'ego (wszystko dostępne na youtube).
Nie umiem nie połączyć wizji smukłego, zdrowego ciała z weganizmem.
Odysa, dziękuję za komentarz. Niech świeci przykładem.
"Przeczytałam post o weganizmie (teraz nie wiem z jakiego powodu nie chce się wyświetlić) i zupełnie się z Tobą zgadzam. Jestem weganką od kilku miesięcy. Zabawne, gdy czytałam jakieś wzmianki o tym na Twoim starym blogu, myślałam, że to zupełnie szalone. Teraz widzę, że to jedyna właściwa droga."
wtorek, 29 lipca 2014
piano
sok jabłkowo marchwiowo ogórkowo cytrynowy - litr
woda z cytryną, lodem i miętą - 2 litry
2 banany
mam nadzieję, że nie zjem już nic wiecej
boli mnie ząb. ósemka. kogo bolał, ten wie.
przemiły pan właśnie nastroił mi pianino
mogę molestować sąsiadów
waga bez zmian
ale jutro będzie mniej
musi być
obrazek z ładnej zupy skeletal.soup.io
woda z cytryną, lodem i miętą - 2 litry
2 banany
mam nadzieję, że nie zjem już nic wiecej
boli mnie ząb. ósemka. kogo bolał, ten wie.
przemiły pan właśnie nastroił mi pianino
mogę molestować sąsiadów
waga bez zmian
ale jutro będzie mniej
musi być
obrazek z ładnej zupy skeletal.soup.io
sobota, 26 lipca 2014
49,5 kg BMI 18,7
po jednodniowej udręce wyrzuciłam z siebie połowę irytacji. jest o niebo lepiej, każda z Was to wie, stąd o wiele więcej motywacji.
waga zaskakuje mnie miło na dobry początek dnia. na śniadanie kilka plastrów arbuza, potem nektarynka, kawałek kalafiora, może wafel ryżowy i na pewno dziś lody wegańskie na bazie bananów i mleka kokosowego, może z odrobiną kakao. jeśli będę słodzić to ksylitolem, który choć ma dwa razy mniej kalorii niż cukier to jednak je ma, to nie tak lekko jak ze stewią... ale myślę, że jest całkiem pożyteczny dla organizmu, a stewia naprawdę jest okropna w smaku. co jeszcze... kawa z mlekiem owsianym, herbata z pokrzywy i na dziś chyba wystarczy. chciałabym nie pić kawy, ale rano tak bardzo mi smakuje... może czas robić coraz słabszą. właściwie na dłuższym dystansie surowej diety ochota sama przejdzie, a teraz, gdy w ogródku jest cała masa warzyw i owoców jest czym się najeść. także pozostaje cierpliwie poczekać.
dobrego dnia!
waga zaskakuje mnie miło na dobry początek dnia. na śniadanie kilka plastrów arbuza, potem nektarynka, kawałek kalafiora, może wafel ryżowy i na pewno dziś lody wegańskie na bazie bananów i mleka kokosowego, może z odrobiną kakao. jeśli będę słodzić to ksylitolem, który choć ma dwa razy mniej kalorii niż cukier to jednak je ma, to nie tak lekko jak ze stewią... ale myślę, że jest całkiem pożyteczny dla organizmu, a stewia naprawdę jest okropna w smaku. co jeszcze... kawa z mlekiem owsianym, herbata z pokrzywy i na dziś chyba wystarczy. chciałabym nie pić kawy, ale rano tak bardzo mi smakuje... może czas robić coraz słabszą. właściwie na dłuższym dystansie surowej diety ochota sama przejdzie, a teraz, gdy w ogródku jest cała masa warzyw i owoców jest czym się najeść. także pozostaje cierpliwie poczekać.
dobrego dnia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)