Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ballet. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ballet. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 października 2015

stretching / 47kg / 103 lbs

jesień płynie dość leniwie patrząc z zewnątrz. gdybym stanęła obok siebie zapewne chciałabym się sobą zaopiekować, bo będąc tu, w środku, nie mam zbyt wielu rąk. ogrzewam gałązki pomidora zmarznięte powietrzem lodowatej szczeliny przy kuchennym parapecie, który robi mi za lodówkę. miałam tam krzaczek pomidora. teraz mieszka u mnie, obok wrzosów i lawendy. te z kolei uschły ze znużenia ciepłem suchych kaloryferów. gdybym miała opisać siebie jako roślinę, nie wiedziałabym jak. nigdzie nie jest mi dobrze. albo za ciepło, albo za zimno, albo za dużo wody, albo za mało. trochę mi wstyd. która roślina jest tak trudna w uprawie?
dziś lekarz, dziś rozmowa, dziś świeże tabletki jak świeży pachnący chleb. pewnie i tak ich nie będę brać, wątpię by pomogły. staram się nie pić, ale to trudne gdy wychodzisz z domu a rzeczywistość jest jak samolot, który nagle zaczyna spadać. próbuję porównać lęk przed ludźmi do strachu przed lotem. wiele osób pije zanim wejdzie na pokład.

nie jem wiele bo nie mam pieniędzy. wydaję na książki zanim wydam na alkohol i tabletki, więc przynajmniej nic się nie marnuje, a półka pełniejsza w tytuły, które zawsze chciałam mieć przy sobie.

nie mam wagi. ostatnio ważyłam się u kogoś i wyszło 48 kg w ubraniu w środku dnia, gdy zdążyłam już coś zjeść i wypić, więc odejmuję sobie ten głupi kilogram i myślę, że nie jest najgorzej. rozciągam się. zapomniałam już, że to miłe, gdy trochę boli.


niedziela, 15 lutego 2015

47kg / 103,6lbs

Wróciłam. Tydzień z życia. Nie wiem do końca co się działo, trochę żal, trochę wstyd. Ale żyję, za każdym razem czuję, że żyję, bo byłam jeszcze bliżej, a wróciłam. Jem, spaceruję, gram, czytam. Mogę spać. Jest spokojnie.


Panie Anonimowy, jeśli ma Pan ochotę rozmawiać to tylko mailowo, tutaj nie będę się rozwlekać na tematy, na które zwyczajnie nie mam ochoty. W innym wypadku zacznę ignorować Pańskie słowa, bo dyskutować nie mam zamiaru.



środa, 13 listopada 2013

dieta baletnicy

Dziś rano 50,5 kg. Nie mogę się już doczekać momentu, kiedy zobaczę czwórkę z przodu. To jeszcze bardziej mobilizuje do niejedzenia. Rano dowiedziałam się o diecie baletnicy. Są dwa warianty, ale pierwszy zdecydowanie bardziej sensowny (w drugim jedzenie migdałów przez cały dzień niechybnie skończyłoby się pochłonięciem kilku tysięcy kcal). Oto on;

1, 2 dzień – woda i/lub kawa bez cukru (może być z mlekiem beztłuszczowym);
3,4 dzień – ser biały: odtłuszczony, wiejski, homogenizowany, naturalny, jogurt naturalny;
5,6 dzień – ziemniaki w mundurkach;
7,8 dzień – tylko białe gotowane chude mięso;
9,10 dzień – warzywa zielone: sałata, ogórek, brokuły, zielona papryka itd


Kiedyś czytałam o uczennicy szkoły baletowej, chudziutkiej dziewczynce, która wspominała, że dieta baletnic jest bardzo restrykcyjna; zero słodyczy, chipsów, fast-foodów itd.

Myślę, że skoro już ma być baletowo, to zacznę się solidnie rozciągać, przy tej diecie ważny jest ruch przez minimum 30 minut dziennie.

W domu będzie trudno, więc prawdziwą wersję zrobię gdy będzie to możliwe. Póki co, zainspirowana składnikami diety postanawiam jeść tylko wyżej wymienione, czyli rezygnuję całkowicie ze słodyczy, chleba, masła i wysokokalorycznych owoców. Na szczęście moja mama gotuje bardzo chudo i uwielbia warzywa. Wszystko przez szpital. Ukrywajcie się pod szerokimi swetrami, bo w psychiatryku prędko marnuje się cały wysiłek poprzednich miesięcy, tym bardziej jeśli ktoś trafia tam z zaburzeniami odżywiania.

Trzymajcie się chudo.