poniedziałek, 18 listopada 2013

biegaj 40 minut

http://www.biegaj40minut.pl/

51kg nadal na wadze. Zjadłam dziś 5 wafli ryżowych, jabłko i banana. Jeśli jutro nie będzie mniej, zacznę wymiotować.

joga
medytacja
skakanka

i wear black

sobota, 16 listopada 2013

51kg

Znów przytyłam (chyba). Moja waga wariuje, staję na niej trzy razy pod rząd i za każdym razem widzę inny wynik. Wzięłam więc pod uwagę najgorszą wersję, czyli 51kg. Co gorsza czeka mnie dziś wizyta u babci, a to mówi samo za siebie. Nie mam energii, nie znoszę tego stanu. Chciałabym tak wiele, ale ta niewidzialna bariera przeobrażająca każdą czynność we wspinaczkę na K2 jedynie frustruje i ogarnia mnie totalna bezsilność. Skąd ludzie biorą energię i radość? Takie proste, zdaje się, rzeczy. Skąd mają determinację by dążyć do celów wytrwale? Może nie wynagradzam się odpowiednio za każdy mały krok. Zawsze tylko się karzę, za to, co zrobię źle.

Dziś dużo wody i ćwiczeń. W nagrodę obejrzę jakiś ładny film.



środa, 13 listopada 2013

dieta baletnicy

Dziś rano 50,5 kg. Nie mogę się już doczekać momentu, kiedy zobaczę czwórkę z przodu. To jeszcze bardziej mobilizuje do niejedzenia. Rano dowiedziałam się o diecie baletnicy. Są dwa warianty, ale pierwszy zdecydowanie bardziej sensowny (w drugim jedzenie migdałów przez cały dzień niechybnie skończyłoby się pochłonięciem kilku tysięcy kcal). Oto on;

1, 2 dzień – woda i/lub kawa bez cukru (może być z mlekiem beztłuszczowym);
3,4 dzień – ser biały: odtłuszczony, wiejski, homogenizowany, naturalny, jogurt naturalny;
5,6 dzień – ziemniaki w mundurkach;
7,8 dzień – tylko białe gotowane chude mięso;
9,10 dzień – warzywa zielone: sałata, ogórek, brokuły, zielona papryka itd


Kiedyś czytałam o uczennicy szkoły baletowej, chudziutkiej dziewczynce, która wspominała, że dieta baletnic jest bardzo restrykcyjna; zero słodyczy, chipsów, fast-foodów itd.

Myślę, że skoro już ma być baletowo, to zacznę się solidnie rozciągać, przy tej diecie ważny jest ruch przez minimum 30 minut dziennie.

W domu będzie trudno, więc prawdziwą wersję zrobię gdy będzie to możliwe. Póki co, zainspirowana składnikami diety postanawiam jeść tylko wyżej wymienione, czyli rezygnuję całkowicie ze słodyczy, chleba, masła i wysokokalorycznych owoców. Na szczęście moja mama gotuje bardzo chudo i uwielbia warzywa. Wszystko przez szpital. Ukrywajcie się pod szerokimi swetrami, bo w psychiatryku prędko marnuje się cały wysiłek poprzednich miesięcy, tym bardziej jeśli ktoś trafia tam z zaburzeniami odżywiania.

Trzymajcie się chudo.



wtorek, 12 listopada 2013

51kg

Dokładniej 50,9 na czczo. Byłoby mniej gdyby nie kawałek ciasta zjedzony o 21, ale po chorobie wraca mi apetyt na takie różne kaloryczne grzechy. I jeszcze te leki, które muszę brać przez pół roku... Będzie trudno. Ale jestem dobrej myśli, przeziębienie mija, mam coraz więcej siły, sprzątam chodząc po domu z dwukilowymi obciążnikami założonymi na kostki.

Dziś czarna kawa, mała owsianka i gruszka + dojdą 2 małe gołąbki z cukinią na obiad.


Gdy patrzę na nie dwie chce mi się płakać, ale jednocześnie coś w środku buntuje się i krzyczy, że mam siłę i dam radę.

Myślę, że znów zacznę wymiotować, choć wiem, jak to osłabia zęby. Jeśli któraś z Was jeszcze nie próbowała - szczerze nie polecam.

Miejcie piękny dzień!

piątek, 8 listopada 2013

powrót

Nie myślałam, że wrócę. Po niemalże dwóch latach. O ironio, wyszłam właśnie ze szpitala psychiatrycznego.
52 kg ------------- 45 kg - dzień pierwszy. 
Przeziębienie nie pozwala biegać, ale leczę się, aby tylko móc już wyjść. O poranku, z mgłą i rosą.  Silna i lekka. Nie mam już czym wymiotować.