sobota, 16 listopada 2013

51kg

Znów przytyłam (chyba). Moja waga wariuje, staję na niej trzy razy pod rząd i za każdym razem widzę inny wynik. Wzięłam więc pod uwagę najgorszą wersję, czyli 51kg. Co gorsza czeka mnie dziś wizyta u babci, a to mówi samo za siebie. Nie mam energii, nie znoszę tego stanu. Chciałabym tak wiele, ale ta niewidzialna bariera przeobrażająca każdą czynność we wspinaczkę na K2 jedynie frustruje i ogarnia mnie totalna bezsilność. Skąd ludzie biorą energię i radość? Takie proste, zdaje się, rzeczy. Skąd mają determinację by dążyć do celów wytrwale? Może nie wynagradzam się odpowiednio za każdy mały krok. Zawsze tylko się karzę, za to, co zrobię źle.

Dziś dużo wody i ćwiczeń. W nagrodę obejrzę jakiś ładny film.



1 komentarz:

  1. Ja już też nie ogarniam tej wagi, robi jakiś rozpierdol i nie wiadomo w co wierzyć.
    A dzisiaj idę do ojca, to też może być problem... Ale damy radę, nie?
    Trzymaj się :*

    http://weird-flux.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń