niedziela, 28 grudnia 2014

49 przecinek zero!

Gdy stanęłam rano na wagę poczułam pewien rodzaj szczęścia. Destruktywnego, to prawda. Ale to nieunikniona destrukcja, którą będę kochać już zawsze.

Jeszcze niecałe 3,5 kg i będę ważyć równe sto funtów. To całkiem ładna liczba. 

Wypiłam dziś dwie szklanki świeżego soku z pomarańczy, to jest 220 kcal. I wegańską zupę krem z soczewicy, zaokrąglając w górę w razie czego - 300 kcal. W sumie 525 kcal, bo zjadłam jeszcze kiszonego ogórka.

Kupiłam czerwoną herbatę, wypiłam póki co jedną filiżankę, zaraz zrobię drugą.

Porozciągam się jeszcze godzinę i pójdę na półgodzinny spacer, czym spalę 200 kcal. Cel coraz bliżej, to tak cieszy.


2 komentarze:

  1. Destruktywne szczęście ma niewątpliwie coś ekscytującego w sobie. Zapewne tylko dla niektórych. Czerwona herbata. Kiedyś piłam ją litrami. Muszę do tego wrócić.
    Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Staram się nie jeść tych kasz dużo, ale na przykład kaszy jaglanej nie trzeba zjeść znowu tak wiele żeby uzupełnić jakieś braki w diecie. Ostatnio bardzo dużo czytam o weganiźmie i staram się jakoś tak dopasować tą dietę żeby niczego nie brakowało, a przynajmniej wtedy, gdy zacznę jeść więcej. Teraz trudno by było dostarczyć sobie wszystkich minerałów i witamin. Staram się też jeść jak najwięcej zielonych rzeczy, chociażby w koktajlach i to zdecydowanie polepsza moje ogólne samopoczucie ;)
    42 kilogramy to tak malutko i idealnie. Nie brakuje Ci tak wiele do nich!
    Matfiz wyniknął z powodu naboru do liceów, nie dostałam się do wymarzonej klasy na profil z wykładowym francuskim, a mama wyperswadowała u mnie drugą klasę z tą fizyką. Nie jest tak źle, bo uzupełniam sobie w miarę polski w domu. Spróbuję zdać z niego maturę tak czy inaczej.
    Całkiem miło mi się czyta te wszystkie lektury. Trudno powiedzieć co lubię, ostatnio przeczytałam "Annę Kareninę" i bardzo mi się spodobała. Niestety nie mam zbyt ugruntowanej wiedzy o literaturze i muszę jeszcze wiele nadrobić ;)

    OdpowiedzUsuń