niedziela, 10 sierpnia 2014

compassion

     Czytam Wasze blogi i na większości z nich widzę niesamowite miksy spożywcze. Tego samego dnia w menu potrafi pojawić się i mięso, i mleko, i kiszona kapusta, i cytrusy, i banany. Jeśli jecie takie rzeczy, zwłaszcza w niewielkich odstępach czasu, nie płaczcie jeżeli nie schudniecie, bo to zwyczajnie niemożliwe (może z wyjątkiem ilości nie przekraczających 300 kcal).

     Przez upały spadłam do 49kg. Robię soki z działkowych papierówek. Jem ogórki, pomidory, cebulę, cukinię, różnego rodzaju sałaty zielone, fioletowe, karbowane i inne, zioła, kwiaty:) (nagietek, pelargonia położone na sałatę wyglądają obłędnie), kalafiora, fasolkę szparagową, ziemniaki, kapustę, jarmuż (kocham), jabłka, banany, arbuza, nektarynki, czereśnie, borówki, jeżyny, pomarańcze. Większość na surowo, nie łącząc słodkich owoców z cytrusowymi (np banan i pomarańcza nie współgrają) ani owoców z warzywami. Różne produkty trawią się inaczej i by ułatwić trawienie naszym przewodom (a tym samym nie przyczyniać się do odkładania resztek niestrawionego pokarmu) warto tego pilnować. O produktach typu nabiał i mięso nie będę pisać. Szczerze mówiąc brak mi słów. Mogę jedynie polecić Earthlings i wykłady Yourofsky'ego (wszystko dostępne na youtube).

Nie umiem nie połączyć wizji smukłego, zdrowego ciała z weganizmem.


Odysa, dziękuję za komentarz. Niech świeci przykładem.
"Przeczytałam post o weganizmie (teraz nie wiem z jakiego powodu nie chce się wyświetlić) i zupełnie się z Tobą zgadzam. Jestem weganką od kilku miesięcy. Zabawne, gdy czytałam jakieś wzmianki o tym na Twoim starym blogu, myślałam, że to zupełnie szalone. Teraz widzę, że to jedyna właściwa droga."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz