wtorek, 19 sierpnia 2014

ellen

Ochłodzenie daje o sobie znać pod najbardziej dotkliwą postacią. Mam ochotę na wszystko. Ale mam też ochotę jeździć na rowerze, co ratuje mnie od przekroczenia 50kg i zapadnięcia się w chaosie złych myśli. Jeśli spadnę do 47 kg, będzie idealnie. Jadę daleko, pod górę, aż brak mi sił po godzinie. Tam, gdzie nie ma komunikacji. Potem muszę wrócić czy chcę czy nie. I 600 kcal spala się samo.
Dziś zjadłam miskę zupy ogórkowej na oliwie z oliwek, 1 placek z cukinii z cebulą suchy, kanapkę z maminego bułkochlebka z miodem ze wsi i drugą połówkę chlebka z pomidorem z działki.

Wszystkie jesteście piękne.



1 komentarz:

  1. Gratuluje wytrwalosci!:) Ruch jest mega wazny, a w koncu na rowerze pracuja wszystkie miesnie prawie no i spalasz duzo kalorii:) Ja tez musze w koncu zaczac znowu jezdzic. Mam co prawda rowerek stacjonarny tez w domu, ale niestety dla mnie to nie to samo

    OdpowiedzUsuń